Nie tylko nasze samopoczucie, ale i kondycja naszego serducha zaczyna się i kończy na paliwie.
Wiele osób stosujących latami diety bazujące na otrębach pszennych i odtłuszczonych jogurtach – nadal tkwi w przekonaniu, że “nie wychodzi, bo geny” lub “nie wychodzi, bo w końcu nie wytrzymuję” – kochani, więcej tłuszczu, mniej pełnoziarnistych produktów, więcej warzyw i białka dobrej jakości.
Dodaj energię.
Po prostu.
Serwowanie paru śmiesznie małych porcji wysokowęglowodanowych produktów dziennie nie ma prawa Was zaspokoić żywieniowo. Prowadzi to albo do ciągłych zachcianek jedzeniowych, albo do głodu, albo zwyczajnie do spadków energii po 2-3h bez posiłku. Nic dobrego, nic dobrego – ma to związek nie tylko z małą ilością innych makroskładników, ale przede wszystkim z ilością kalorii, które dostarczasz z dietą.
Kolejnym pomysłem wobec tego staje się duża restrykcja kaloryczna – ograniczamy kalorie do głodowych ilości pragnąc schudnąć, a zapominamy o zdrowiu – lub, co gorsza, wiemy, że nie jest to zdrowe, ale dla szczupłej sylwetki jesteśmy w stanie sobie zaszkodzić. Smutne, ale zdaża się to bardzo często i nie rozumiemy jak bardzo takim postępowaniem oddalamy się od naszego celu.
Duża restrykcja kaloryczna, połączona dodatkowo z konkretną dawką ćwiczeń, prowadzi do obniżenia wydolności tarczycy. Często coraz niższa ilość kalorii wiąże się najpierw z eliminacją tłuszczów, potem z coraz mniejszą dawką węglowodanów. Nie chodzi od razu o pójście w wysokotłuszczowe podejście, ale dietę z normalną ilością kalorii (tj więcej niż 1700kcal u odchudzającej się kobiety i więcej niż 2000kcal u mężczyzny – u aktywnego nawet 3000kcal na redukcji i więcej). Jeśli teraz siedzisz i myślisz sobie: “ale ja jem 1500kcal, nie chudnę i czuję się dobrze, bo “tak mam” to zapewniam – nie, nie masz tak. Najpewniej czytasz o jedzeniu, bo Twój mózg go pragnie po głodówkowych porcjach w ciągu ostatnich lat i zwyczajnie odbniżył tempo przemian metabolicznych, więc broniąc się przed Twoimi działaniami nie będzie spalał już tkanki tłuszczowej, tylko robił masakrę hormonalną.
Tarczyca słabnie, spadają T3, T4, u kobiet także hormony płciowe. Wszystko zaczyna funkcjonować “licho” i okazuje się, że 1200, 1100 i 1000kcal już nie starczy, aby chudnąć.
Kolejno pojawiają się problemy z miesiączką, wypadanie włosów, zaparcia (a przecież dostarczamy tyle błonnika!), wzdęcia, sucha skóra.
Widmo tego, że zwiększenie kalorii do normalnych ilości spowoduje wzrost masy ciała oczywiście nas przeraża, zatem trzymamy dalej tę beznadziejną dietę. Strach przed tłuszczem i węglowodanami rośnie i cóż, koło się zamyka. Kończymy albo na głodówce albo na diecie – o zgrozo – białkowej.
W powyższym przypadku trzeba zdać sobie sprawę, że dieta, ale prawidłowa dieta, może wiele zmienić. To, co wyeliminowaliśmy, czyli tłuszcze i duża ilość witamin, które się z nimi przyswajają, teraz powinny wieść prym – i nie tylko odpowiednia (wystarczająca) ilość tłuszczu w diecie, ale zdecydowanie dieta bogata w warzywa. Jednocześnie zbyt mała ilość węglowodanów bardzo osłabia pracę tarczycy, więc ważne jest prawidłowe bilansowanie makroelementów i – przede wszystkim – ich źródeł.
Przeczytaj, dlaczego jeszcze popularna dieta MNIEJ-ŻREĆ jest kiepskim pomysłem.
4 Comments