CO-TO-MA-BYĆ? Jajecznica z awokado i bananem. Z dodatkiem masła, całkiem sporej ilości. |
Na wyjeździe postanowiłam zrezygnować z targów i zakupy zrobić w Tesco – Awokado, masełko, jajeczka i obowiązkowo kawa. |
Na Krzesanicy pierwszy posiłek i cóż, znowu to samo – jajka gotowane na pół-miękko, awokado i kiełbasa. |
Lokalne przysmaki – lubicie oscypki? 🙂 |
Tego dnia nie gotowałam w domu – poszłam do jednego z zakopiańskich “100g za 3zł”. Wzięłam kawałek mięsa (nie pamiętam niestety co to było), warzywa, ziemniaka + chrzan i czosnek.
Niestety nie załapały się na fotkę. |
2. Następnego dnia (po podobnym śniadaniu) wyruszyłam na szlak prowadzący do Doliny Kościeliskiej po to, aby przekonać się, że docelowy szlak chwilowo nie istnieje. To nic. Po pierwszym dniu miałam dużo planów, ale tego dnia postanowiłam raczej potruchtać.
Dotarłam żółtym szlakiem na Przełęcz Iwaniacką. Na niebie pojawiało się coraz więcej chmur, więc ruszyłam w dół bardzo kamienistym szlakiem w stronę szlaku prowadzącego do Schroniska na polanie Chochołowskiej. Było super, naprawdę.
Dobiegłam do Schroniska na Polanie Chochołowskiej i zjadłam ten piękny posiłek – zaskakujące, ale nic nowego. Dzisiaj było więcej kiełbasy i pomidor ekstra. Obeszło się bez wafli. Wodę piłam wysokozmineralizowaną, tu – lekko gazowaną. 🙂 |
Popołudniami padało właściwie każdego dnia. Zakopane znam od dziecka, więc nie jestem szczególnie zainteresowana samym miastem.
Na obiad zrobiłam warzywa z dużą ilością masła, tego dnia podobnie skoczyłam do baru na podobny posiłek – zjadłam coś a’la bigos, ale z mięsem wieprzowym + jakieś warzywa.
Tego wieczoru uzupełniłam węglowodany cydrem – uważam, że było to całkiem miłe podsumowanie dnia. 😉
3. Trzeciego dnia pogoda od rana nie była idealna, ale jak to w górach bywa – nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. Odwiedziłam Halę Gąsiennicową, gdzie wypiłam herbatkę z cytryną, zjadłam parę daktyli.
Nad Czarnym Stawem Gąsiennicowym zjadłam posiłek bez awodado, z ekstra zawartością masła, wzbogacony o groszek (konserwowy, ale bez dodatku cukru 😉 ). |
+ parę orzechów. |
Ostatniego dnia po powrocie ze Szpiglasowego Wierchu (było przepięknie, mimo, że spotkał mnie mały deszcz i od Morskiego Oka w górę szłam praktycznie w “mleku”) był znowu ryż w postaci wafli i obiad w knajpce góralskiej. Sałatka z tuńczykiem – przyznaję, że po takim wysiłku zaspokaja na chwile (LUB dali zbyt mało tłuszczu 😉 ).
Na wyjeździe wystąpił jeszcze dwukrotnie kefir, który całkiem dobrze sprawdza się na trasie i popołudniami. Był też dwa razy serek wiejski (na co dzień raczej ograniczam nabiał, niemniej bardzo lubię), który potraktowałam jako przekąskę i jakieś tam źródło białka. Było sporo bananów, jabłka i morele suszone.
Wyjazd traktuję bardziej jako okazję do spędzenia czasu w górach i ułatwiam sobie posiłki jak mogę – to tylko parę dni. 🙂
Góry, chmury, trawa, muzyka i wiart na Kopie Kondrackiej. 🙂 |
Zejście ze Szpiglasowego Wierchu do Morskiego Oka. |
Na trasie na Krzesanicę. 🙂 |
Poza powyższym gotowałam sobie warzywa i nie oszczędzałam na tłuszczu. Byłam też raz na “daniu dnia”, którym był schab z grilla, ziemniaki i “zestaw surówek” (niestety, ale kapusta zamiast kiszona była ‘zalana’ octem).
Przez 6 dni zjadłam łącznie kostkę masła i 20 jajek. Węgle stanowił ryż (niestety w postaci wafli) i ziemniaki + owoce.
To wersja oszczędna i mocno turystyczna – oleju kokosowego nie brałam, za smalcem sklepowym nie przepadam.
Czułam się zaskakująco dobrze i cóż – już tęsknię za górami, bo to zbyt, zbyt krótko.
Tutaj odpoczywam na Polanie Chochołowskiej patrząc w góry i na chmury. 😉 |
Administratorem danych osobowych zbieranych za pośrednictwem sklepu internetowego jest Sprzedawca Dieta Sportowca - poradnia dietetyczna i blog, Dorota Traczyk-Bednarek. Dane są lub mogą być przetwarzane w celach oraz na podstawach wskazanych szczegółowo w polityce prywatności. Polityka prywatności zawiera pełną informację na temat przetwarzania danych przez administratora wraz z prawami przysługującymi osobie, której dane dotyczą. Kontakt z administratorem: kontakt@dieta-sportowca.pl