Pamiętacie dietę dr Atkinsa? Większość z nas patrzyło na nią jeszcze niedawno z przymrużeniem oka oskarżając o nierozsądne zmniejszanie węglowodanów i doprowadzanie organizmu do stanu tzw. ketozy na skutek bardzo małej podaży węglowodanów.
“five clinical trials that…this low-carbohydrate, high-fat, eat-as-much-as-you-want diet to low-fat, calorie-restricted diets that the American Heart Association wants us all to eat. In all five studies, the Atkins [-style] diet did much better — better heart disease risk factors and better weight loss.”
Porównanie diety o wysokiej zawartości tłuszczu, podczas której możemy iść tyle, ile chcemy z dietą o niskiej zawartości tłuszczu i reżimem kalorycznym – wskazane 5 przeprowadzonych badań wskazuje na to, że pierwsza opcja sprawdziła się zdecydowanie lepiej w kontekście spadku masy ciała i zmniejszenia zagrożenia występowania chorób serca. Dodam, że badań mówiących przeciwnie jest bardzo wiele, więc kierowanie się “suchymi” danymi z badań nie będzie dobrym kierunkowskazem.
Na tej podstawie dieta wydaje się być zbawienna w przypadku cukrzycy, otyłości, chorób serca i faktycznie jest tak, że pomaga…jednak NIE TYLKO ONA. Można wybrać także dietę odpowiednio zbilansowaną, niskoprzetworzoną i mniej ekstremalną i osiągnąć te same plusy łącznie z gratisem, którym będzie uniknięcie konsekwencji zdrowotnych wynikających z długo trwającego low-carbu (a długi low carb bardzo często współistnieje z restrykcją kaloryczną, bo bardzo dobrze działa na ośrodek sytości).
Czy podsumowanie z ust Garego Taubesa powinno dawać podstawy do tego, by temat traktować poważnie?
Te hasła, które często rzucane są w “środowisku wysokotłuszczowym” jak i grono fanów kolegi Garego zawsze brzmią całkiem podobnie:
“Your key to weight loss is to eat more fat. Eat fat, get thin!”
(Photo: Sea Wave/Shutterstock) |
…ale może przestańmy fantazjować o diecie-ideale płynącej rozpuszczonym masłem czy serem fondue.
Dlaczego nie jestem zwolennikiem diety o małej ilości węglowodanów?
Po pierwsze: Taka dieta długoterminowo negatywnie wpływa na hormony.
- Tarczyca potrzebuje węglowodanów. Jeśli jesteś aktywny – jeszcze większej ilości. Węglowodany i energia to to bez czego ciężko jej utrzymać długotrwale właściwy poziom. Wydzielana insulina podczas spożywania węglowodanów to pomocnik przy konwersji T4 o T3 (aktywny). Bez sprawnej tarczycy metabolizm będzie leżał i kwiczał.
- Kortyzol i jego regulacja. Bez węglowodanów szybuje w górę, a raczej nie spada do wyjściowego, właściwego poziomu (np. po wysiłku czy innym rodzaju stresu).
- Wyczerpanie nadnerczy, ostatnio z resztą bardzo modne.
Po drugie: mała ilość węglowodanów to także mała ilość pożywki dla bakterii probiotycznych w jelitach.
- A zły skład mikrobioty to kolejne problemy zdrowotne w ilości “na pęczki”.
Po trzecie: pokażcie mi paluchem sportowca na low-carbie na wysokim poziomie*.
Nie ma. Po prostu – nasze mięśnie, tarczyca, organizm, mózg – potrzebuje węglowodanków. Większość osób marzy węglowodanach. Tłuszcze równie dobrze – a może nawet lepiej – można palić “w ogniu węglowodanów”. W stresie zjada węglowodany, jak się nie wyśpi ma ochotę na węglowodany, po obfitym obiedzie zawsze znajdzie miejsce na słodki deserek.
Przypadek?
Nie sądzę, żeby organizm tak chciał nas oszukiwać. 🙂
*paru ich jest, ale to wyjątki potwierdzające regułę.
9 Comments