Zgodnie z pomysłem, który ostatnio podrzuciłam na FB, zaczynam nieśmiało cykl Książka, która przyniosła zmiany związany z ciekawymi <mniej i bardziej> pozycjami, które pomagały mi w ciągu ostatnich 12 lat zainteresowania dietetyką “dorastać” i dotrzeć do momentu, w którym jestem obecnie.
Nie jest tajemnicą, że sama wiedza “szkolna” nie wystarczy. Z dietetyką miałam do czynienia dużo, dużo prędzej, stąd pierwsze moje źródła wiedzy nie były typowymi akademickimi podręcznikami.
Od razu chciałabym zaznaczyć, że nie zachowam chronologii, ponieważ pierwsze książki obecnie uznaję raczej za “ciekawostkę” aniżeli za bardzo wartościowe pozycje i nie wszystkie książki będę otwarcie polecać/ i pewnie nie będzie żadnej, którą polecę w 100%, bo kłóciłoby się to z indywidualnością/. Niemniej w moim odczuciu – każda z nich miała w sobie coś, co dawało do myślenia. Dietetyka to w końcu nie jest bezmyślnie pisanie jadłospisów.
[spacer color=”264C84″ icon=”fa-spoon”]
Na pierwszy ogień idzie….WHOLE 30! 🙂
– Wprowadź te zasady na 30 dni i zobacz jak będziesz się czuł – to tylko 30 dni.
Autorzy nieźle to przemyśleli – połączyli cały protokół wprowadzania step-by-step diety łącznie z codziennym mailingiem. Były nawet maile, które utkwiły mi w pamięci, np. 3-ciego dnia otrzymywało się maila, w którym były opisane “Possible side effects”, czyli trochę o tym, jak bardzo może się nam chcieć SŁODYCZY i WINA na kompletnym detoksie lub: Czy dzisiaj w nocy śniło się Tobie jedzenie?…:)
No tak, Whole 30 dotyczyło tak naprawdę wprowadzenia zasad paleo diety i zamysłem autora była dieta niskowęglowodanowa (jak wiemy paleo nie musi być LC <low carb>).
Tak czy inaczej – pozycję uważam za fascynującą dla tych, którzy paleo nigdy nie próbowali, a chcieliby utrzymać troszkę motywacji, żeby na własnej skórze doświadczyć “z czym to się je?” i czy faktycznie jest to dieta dla nich.
To, co jest w niej pozytywne i co we mnie zostawiło ślad – zmiana nastawienia do tematu tłuszczu i do pokarmu. Wiele z tego, co opisuje jest to oczywiste dla wielu, parę lat temu nikt jednak nie mówił ani o glutenie, ani innych lektynach.
Wszystko wydaje się tam proste i jasne. Można zaczerpnąć nieco wiedzy z praktyki przechodząc Whole30 i doświadczyć, co i jak faktycznie robi “wejście na tłuszcze“. Nie sposób przeoczyć: dla mnie praktyka jest bardzo istotna. Można wypisywać eposy na temat dietetyki, ale jeśli nie ma to odbicia w rzeczywistości – treść wpisu traci w moim odczuciu wartość. Jednocześnie pamiętajmy, że każdy jest inny.
Wady:
Oczywiście “straszenie”. Znana i lubiana “praktyka” w przypadku książek, które dotykają dietetyki. Polega na tym, że Jeśli nie postąpisz tak, jak my mówimy, to umrzesz od cukru, mąki i mleka. – ta też ma niestety wiele ze “straszenia”, jednak mądry czytelnik wie jak trzymać dystans, żeby spać spokojnie. 🙂
Podsumowując:
Wielu osobom jednak nie idzie z tymi bardzo wysokimi tłuszczami, a pozostała część świetnie się na nich czuje, nawet podczas wysokiego wysiłku. Przez ostatnie 4 lata moja wiedza i podejście bardzo ewoluowało – ciężko zmierzyć i policzyć w stronach literatury. 🙂
Uwielbiam zasady paleo, ale już dawno zrezygnowałam z podejścia 0-1.
3 Comments