Tak se z tym zaufaniem. Rozprawmy się z tym!
Błąd pomiaru urządzenia możemy rozpatrywać w kilku aspektach
- Co to za urządzenie? Tania podróba, fancy firmówka czy coś ze średniej półki?
- Jakie parametry bierze pod uwagę? Czy poza podstawowymi – płeć, masa ciała, wzrost – bierze pod uwagę tętno.
- Czy wylicza spalone kalorie jedynie podczas wzmożonej aktywności, czy także, podczas siedzenia / pracy / spacerowania?
Tak czy inaczej, już na starcie powinieneś założyć błąd pomiaru co najmniej 10%.
Warto mieć zawsze świadomość, że:
- Urządzenia nie mierzą spalonych kalorii – mierzą maksymalnie tętno i/lub temperaturę powierzchni skóry.
- Spalone kalorie wyliczane są z równań. Na mniej skomplikowanych urządzeniach biorą pod uwagę wzrost, masę ciała, płeć – wyliczając BMR i mnożąc przez współczynnik aktywności – wybranej na urządzeniu. To proste działanie, które nie będzie brało pod uwagę intensywności i Twojego wytrenowania.
- Inne urządzenia biorą pod uwagę także tętno i te z pewnością widzą różnicę pomiędzy joggingiem a treningiem intrwałowym.
Czy jednak są nieomylne?
Nie do końca.
Czego urządzenia nie biorą pod uwagę?
- Nie indywidualizują wyników – poza tym, co wynika z równań.
- Nie wiedzą ile jesz – czyli nie wiedzą, ile faktycznie spalasz. Chodzi przede wszystkim o to, że będąc na deficycie energetycznym automatycznie spalasz mniej kalorii – po pierwsze przez niższą termogenezę poposiłkową, po drugie – przez adaptację, która zachodzi pod wpływem restrykcji żywieniowych.
- Nie wiedzą, czy jesteś nowicjuszem czy trenujesz wiele lat. A to też robi różnicę – im dłużej uprawiasz dany sport, tym bardziej ekonomiczny się stajesz, co wpływa na zmniejszony wydatek energetyczny. Opaska może zauważyć zmniejszone tętno, wahania tego tętna z dnia na dzień. Nie może jednak dostrzec ekonomii, np. biegu czy aerodynamicznej pozycji, czy – co znamienne – wiatru, który wieje Ci w twarz lub w plecy!
- Nie znają Twojego poziomu hormonów tarczycy, które wpływają na Twój wydatek energetyczny.
No to podsumowując – warto czy nie warto?
To smutne info dla wielu osób – z jednej strony lepiej żebyś o tym nie wiedział, bo możesz usprawiedliwiać się, że jesz więcej, niż potrzeba. Z drugiej jednak – jeśli planujesz redukcję lub tyjesz ” z powietrza” – to wartościowa informacja.
Badania pokazują, że o ile monitory aktywności sprawdzają się pod kątem mierzenia tętna, to do dokładnego szacowania spalonych kalorii jeszcze im daleko. Wykonano fajne doświadczenie, w którym badani zostali poddani doświadczeniu – z użyciem monitora aktywności i pomiarze wydatkowanej energii za pomocą przyrządu do pomiaru tlenu i dwutlenku węgla w wydychanym powietrzu. Ten drugi jest dobrym narzędziem do określania wydatku energetycznego. Spodziewasz się pewnie, że wyniki były niestety kiepskie i wartości uzyskiwały wartości istotne statystycznie, co wskazuje na to, że tym urządzeniom jeszcze ufać nie możemy.
Jest grupa osób, która zaczyna funkcjonować według tego, co pokaże im urządzenie. Najczęściej dużo lepszym wskaźnikiem jest dobrze funkcjonujący ośrodek głodu i sytości.
Myślę, że nie ma co bagatelizować tego, co pokazują w zupełności. Proponuję jednak założyć granicę błędu i obserwować tendencję. Wiadomo, że na mocnym treningu spalisz więcej kalorii niż na lajtowym – żaden wskaźnik nie musi Ci o tym mówić.
Warto patrzeć na wartości nowych aktywności w naszym planie treningowym i porównać sobie wydatek energetyczny do tych dobrze znanych. 🙂
Poza tym oceniam dziś jedynie tę funkcję. Reszta, która pokazuje nam przewyższenia, przebyte kilometry i inne takie 😉 to z pewnością wartościowe opcje. Ostatecznie to one zwykle powodują, że zakup takiego monitora ułatwia życie i pomaga nam popełniać sportowy progres.
Prywatnie jestem nieco sceptyczna. Sama widziałam wartości, jakie pokazywał mój – amatorski (zwykły Polar FTcośtam), ale jednak – zegarek biorący pod uwagę tętno. Zwykły trening kolarski to było nawet ponad 1000 kcal, gdzie – z całym szacunkiem dla twórców – czuję, że gdybym go słuchała moja masa ciała poszybowałaby w górę. Lata spędzone na długotrwałych wysiłkach zrobiły swoje. Mój organizm bardzo dobrze toleruje wielogodzinne aktywności – jednocześnie oszczędzając wydatkowaną energię w ich toku. 🙂
Myślę, że nie zawsze urządzenie przeszacowywałoby kalorie na tyle, na ile wskazują moje doświadczenia. Spodziewam się, że Kaśka mająca podobną masę mięśniową i masę ciała, podczas takiego samego treningu faktycznie mogłaby zużyć 1000 kcal. Tylko, że ona nigdy nie była na diecie redukcyjnej i sport uprawia od nie więcej niż roku czy dwóch. Dla Kasi zakładam też dietę redukcyjną na innych wartościach. Wartościach, które sama spożywam sobie na co dzień (plus minut) i totalnie mnie to satysfakcjonuje. Ona chudnie, ja – utrzymuję.
To już jednak inny temat, na który możesz więcej poczytać w poście dotyczącym adaptacjom metabolicznym. Klik klik
No, a dzisiaj wjeżdża drożdżóweczka.
Źródła:
https://med.stanford.edu/news/all-news/2017/05/fitness-trackers-accurately-measure-heart-rate-but-not-calories-burned.html
https://www.wareable.com/fitness-trackers/how-calorie-burn-estimates-8887
4 Comments